wtorek, 4 listopada 2014

Kulinarne podróże - Le Coutume café, Paryż

Le Coutume café to jedno z najmodniejszych miejsc w Paryżu jeżeli chodzi o kawę. Podobno. Skąd o nim wiem? Nie wiedziałam do zeszłej niedzieli. Trafiłam tam przez kompletny przypadek. Razem z koleżanką szukałyśmy miejsca na lunch no i jakoś sobie przypomniała, że kiedyś była w "takim fajnym miejscu". No i chyba przyznam jej rację. Miejsce faktycznie jest fajne, ale chyba lepiej pasuje tu określenie "trendy". Le Coutume café to typowe miejsce, w którym się "bywa".  Klientela jest ładna i w większości francuska (to ostatnie to zawsze dobry znak jeśli chodzi o gastronomię w Paryżu). Miejsce znajduje się w mojej dzielnicy, więc zaczęłam się zastanawiać ile jeszcze podobnych miejsc jest w VIIe arrondissement, o których nie mam bladego pojęcia.  



Ale wracając do samej kawiarni. Specjalizacją la maison jest kawa - wszystko co serce zapragnie plus ziarna palone własnoręcznie. Jak już pisałam ostatnio, nie jestem ekspertem kawowym, więc nie będę tutaj jakiś pseudo inteligentnych wywodów pisać na ten temat. Kawa jest na prawdę dobra i myślę, że prawdziwi kawosze nie będą zawiedzeni. W ciągu tygodnia Le Coutume serwuje śniadania i lunch oraz tradycyjną opcję kawa plus ciacho. W weekendy kawa plus ciacho zostaje, ale w towarzystwie brunchu. Ja wylądowałam tam w niedzieli, więc natrafiłam na menu brunchowe. Do wyboru są trzy opcje - brunch les ogres, brunch detox veggie i brunch coutume Bresil. Każdy składa się z przystawki+danie główne+sok+gorący napój. Ja wybrałam opcję coutume Bresil



Na przystawkę dostałam słodki serek z avocado z karmelem i owocami (mistrzostwo), a potem talerz obfitości - owoce morza, filet z tuńczyka, smażone ptysie, ryż z fasolą i sos z papai. Brzmi dobrze? Było dobrze! Wszystko było pyszne, szczególnie owoce morza i ryba, które były świeże i na prawdę bardzo dobrej jakości. Jedyne co mi nie do końca smakowało to te dziwne smażone ptysie. Jakieś suche to było. Do tego był świeżo wyciskany sok z pomarańczy, ananasa, mango i marakui. No i kawa. Ja wybrałam latte, jako że jestem tradycjonalistką kawową. Moja towarzyska wybrała brunch numer dwa, czyli jogurt z muesli i danie główne w postaci polenty z warzywami z wody. Nie wjechałam swoim widelcem w jej talerz, więc nie wiem czy było równie dobre jak moje, ale jej smakowało, a jest tzw. foodie, więc myślę że też było dobrze! Brunch les ogres to z kolei typowe śniadanie amerykańskie, czyli jajko, bekon, ziemniaki, kiełbaska i toast, do tego deser w postaci francuskich ciasteczek. 



Wszystko więc było miłe i piękne... oprócz ceny. Brunch to wydatek w granicach 25-30 euro, więc raczej prędzej od Święta niż jako stała opcja. Ogólnie Le Coutume to na prawdę ciekawe miejsce. Jedzenie jest bardzo dobre, a kawiarnia przyjemna - wystrój trochę industrialny z białymi kafelkami. Ma w sobie coś ze starej apteki. Dużo osób pewnie stwierdziłoby, że to miejsce hipsterskie, ale sama już nie wiem co to słowo w ogóle znaczy.  Ja w każdym bądź razie byłam zadowolona i myślę, że na pewno wrócę tam na opcję kawa plus ciacho! 




Le Coutume café
47 Rue de Babylone
75007 Paris



1 komentarz: