Zawsze wydawało mi się, że pieczenie czegokolwiek z użyciem drożdży jest niesamowicie skomplikowane. Słowa takie jak "wyrośnięcie" i "ciepłe, nieprzewiewne miejsce" budziły we mnie strach i lekką panikę, więc zawsze omijałam wszelkiego rodzaju ciasta drożdżowe. Po raz pierwszy odważyłam się dotknąć takiego przepisu w zeszłą zimę. Postanowiłam upiec świąteczne ciasto. Oczywiście ciasto nie wyrosło nawet 1 cm. Ale mimo wszystko było zjadliwe i cieszyło się dużym powodzeniem na świątecznym stole. Nie poddałam się i po paru kolejnych próbach efekty były coraz lepsze. W zeszły weekend moją misją był chleb z bakaliami. I muszę wam powiedzieć, że drożdże a w szczególności tajemnicze "ciepłe nieprzewiewne miejsce" nie są już w cale takie przerażające! Jedyne czym ciasto drożdżowe w dalszym ciągu mnie trochę zniechęca jest czas potrzebny do jego przygotowania. Cały proces trwa 4-5 godzin, więc nie są to przepisy na szybkie pieczenie. Ale za to idealne na deszczowe weekendy! Przepis na chleb jest modyfikacją z książki Wypieki Anneka Manning. Chleb smakuje najlepiej w dniu, w którym został upieczony (posmarowany masełkiem - pycha!), ale po 2-3 dniach jest w dalszym ciągu bardzo smaczny (przechowywany w szczelnym pojemniku/zawinięty w folię).
Składniki:
90 g miodu
185 ml ciepłej wody
7 g suszonych drożdzy
200 g mąki pszennej
200 g mąki pełnoziarnistej
1 łyżeczka soli
1 łyżka mielonego cynamonu
1/2 łyżeczki mielonych goździków
1 jajko
1 łyżeczka skórki z pomarańczy
100 g pokrojonych suszonych moreli
100 g suszonej żurawiny
100 g pokrojonych suszonych śliwek
50 g posiekanych orzechów włoskich
50 g posiekanych migdałów
1 żółtko
garść maku
Przygotowanie:
W misce łączymy miód, ciepłą wodę i drożdże. Odstawiamy na kilka minut do spienienia.
Dodajemy obie mąki, sól, cynamon, goździki, jajko i skórkę z pomarańczy. Wyrabiamy do 10 minut aż ciasto będzie elastyczne i trochę kleiste. Miskę przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy w ciepłe, nieprzewiewne miejsce do wyrośnięcia na półtorej godziny lub do podwojenia objętości. Ja włożyłam miskę z ciastem do większej miski, którą napełniłam ciepłą wodą (à la kąpiel wodna) i postawiłam na nasłoneczniony parapet. Ciasto wyrosła po około godzinie.
Wyrośnięte ciasto uderzamy pięścią (mój ulubiony moment), aby uszedł nadmiar powietrza. Dodajemy bakalie i wyrabiamy ciasto aż składniki dobrze się połączą.
Ciasto kładziemy na oprószony mąką blat i formujemy z niego spłaszczoną kulę o średnicy ok. 18 cm. Ciasto kładziemy na natłuszczonej blasze do pieczenia. Smarujemy żółtkiem i obsypujemy makiem. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy do ponownego wyrośnięcia w ciepłe, nieprzewiewne miejsce na około półtorej godziny. Tym razem siłą rzeczy nie mogłam zastosować kąpieli wodnej, bo ciasto było ułożone na blasze. Wstawiłam je więc do piekarnika nagrzanego do 70 stopni i zostawiłam uchylone drzwiczki.
Wyrośnięte ciasto wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni (z termoobiegiem 160 stopni) i pieczemy przez około 40-45 minut. Ciasto jest gotowe jeżeli po postukaniu w jego spód, słychać głuchy odgłos. Studzimy na metalowej kratce. Nie powinno się zostawiać chleba na blasze ponieważ parująca para wodna może zmiękczyć ciasto.
wygląda przepysznie!! Cieszę się, ze drożdżowe wypieki przestają być dla Ciebie tajemnicą:) Przechodziłam przez to samo:) w zasadzie nadal drożdżowe to jedne z wypieków, z którymi przegrywam:) ale nie poddaję się! :D
OdpowiedzUsuńWszystko kwestią wprawy! Dla mnie następnym etapem będzie kolejna tajemnica kulinarna - chleb na zakwasie :)
Usuń